Nie lubię gazowników, bo uważam, że strzygą nas - odbiorców gazu, kuchenkowiczów i junkersowiczów niemiłosiernie. Dlatego, kiedy dziś wygrzebałem ze skrzynki na listy pismo w kopercie z jakimś idiotycznym psem Gazkiem, który wyszczekuje „Dziękujemy, że jesteś z nami”, chciało mi się odszczeknąć - w dupę się pocałujcie! Rozumiem, ocieplanie wizerunku, rozumiem, dzieci to lubią, ale dla mnie to trochę tak, jakby Filipides - posłaniec spod Maratonu - przyniósł Ateńczykom w zębach ogórka kiszonego. Wcale mnie pies Gazek na kopercie nie pociesza, ani trochę. Przeciwnie wprost. Pomyślałem: pewnie znów jakaś podwyżka! Media trąbią teraz w te i wewte o tym, że prąd ma iść w górę, i że premier Morawiecki mówi, że jednak nie, a że prezydenci miast, że jednak tak. Byłem więc pewien, że i na gaz już przyszedł czas i to pismo z podwyżką. Już nawet szukałem mocnych przekleństw, żeby po otwarciu koperty odpowiednio ją skomentować, ale nie... Okazało się, że to owszem „Informacja w zakresie zmiany Taryfy Polskiej Spółki Gazownictwa Sp. z oo.”, ale trzech nisko podpisanych ważniaków - Henryk Mucha prezes wszystkich prezesów oraz Tadeusz Kuczborski i Marcin Szczudło w roli wice, zapewniają mnie, że nie. Że to nie podwyżka, tylko wie pan, panie Januszu, takie tam zmiany kosmetyczne, że w zasadzie to nawet obniżka, bo „podwyższone zostały wysokości bonifikat przysługujących odbiorcom”. Że zmiana taryfy właśnie mi komunikowana „nie wpłynęła na zmianę wysokości opłat dystrybucyjnych pobieranych od odbiorców”.
No co ja zrobię, że już tak mam, że im bardziej mnie kto zapewnia, tym bardziej chcę sprawdzić. Zmotywowany tą myślą przeczytałem, że gdybym był ciekaw, to w załączeniu prezesi trzej przesyłają mi - uważajcie ważne słowo - wyciąg. Konkretnie wyciąg ze zmiany Taryfy nr 6 Polskiej Spółki Gazownictwa sp . z oo zatwierdzonej decyzją prezesa URE z dnia 14 września 2018 i obowiązującej od 1 października 2018. Cóż, że dostałem dopiero teraz? To i tak nie ma najmniejszego znaczenia. Bo przecież nawet gdybym dostał wcześniej i zmiany by mi nie odpowiadały i tak nie wypowiem umowy na dostawę gazu, bo panowie gazownicy spod znaku psa Gazka są na naszym terenie monopolistą i mogę sobie co najwyżej pogwizdać przez zęby ze złości i bezsilności.
Postanowiłem jednak, mimo wszystko, zapoznać się z owym "wyciągiem". I wiecie co? Zacząłem gwizdać!
Według Słownika Języka Polskiego PWN, słowo "wyciąg" oznacza «skrótowy tekst zawierający najważniejsze dane z większej całości», czyli, że ma być krótko i węzłowato. Aha... No to zamieszczam zdjęcia z owego "wyciągu".
Fajne nie? Jeśli to jest krótko, prosto i zrozumiale, jeśli to jest wyciąg, to nie wiem jak wygląda oryginalna treść dokumentu, z którego toto wyciągnięto. I chyba nie chcę wiedzieć. I tak sobie myślę... Dla kogo oni to drukują? Po jaką cholerę to w ogóle przysyłają? Przyznajcie się, proszę, czy jest wśród was choć jedna osoba, która dostała taki wyciąg, przeczytała go i zrozumiała? Osobiście nie jestem tuzem intelektu, ale też buty potrafię samodzielnie zasznurować i wiecie co... I ni cholery nie wiem, o co chodzi w tym wyciągu. Zrezygnowałem z czytania już po pierwszych dziesięciu wersach. Do tabelek na drugiej i trzeciej stronie w ogóle nie doszedłem. Siedzę teraz, piszę ten felieton i się zastanawiam: O co tu chodzi? Czy ja jestem kretynem? Czy może to pismo jest specjalnie tak napisane, żeby żaden normalny człowiek go nie przeczytał, a co lepsze zrozumiał. Dlaczego nam to robicie, panowie Mucha, Kuczborski i Szczudło? Macie się za takich mądrych, więc nie można tego wszystkiego napisać prosto i po polsku? Zresztą to zarzut nie tylko do was. Wszystkie umowy i regulaminy autorstwa czy to banków, czy telkomów są pisane na taką samą modłę. Żeby trudniej, żeby skomplikowaniej, żeby klient nie ogarnął, bo świadomy klient to kłopotliwy klient. Ehs.. wiecie co... A srał was ten wasz Gazek. Nie czytam. I tak jestem na waszą firmę skazany, świeczkami przecież mieszkania nie będę ogrzewał.