Polska Grupa Energetyczna właśnie ogłosiła, że będzie sponsorem strategicznym koszykarskiej drużyny Turów Zgorzelec. Trzy... dwa... jeden... start! Za chwilę nasza ukochana posłanka Marzenka Machałek zakrzyknie sukces! - Załatwiłam - powie. - Taka fajna jestem. W wyborach 2023 wybierzcie mnie. Mnie! Mnie! Jestem taka skuteczna i tak wam pomagam! Koniecznie, ale to koniecznie pani posłanko Marzenko musi pani zorganizować konferencję prasową. Zresztą, co ja będę pani mówił, to są podstawy politycznego marketingu!
No dobra, poradziliśmy, powieszczyliśmy, pośmieszkowaliśmy a teraz na poważnie.
Wreszcie!
Wreszcie ktoś w Polskiej Grupie Energetycznej zrozumiał na powrót, że nam tutaj, ludziom ze Zgorzelca, Bogatyni, Zawidowa, Sulikowa ich aktywność w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu należy się jak pijakowi kac, jak Lewandowskiemu złota piłka, a księdzu koperta. Że ta aktywność to nie może być tylko dogadywanie się z Czechami w sprawie wody i Niemcami o hałas z elektrowni nocą. Że nam, krajanom zgorzeleckim, też się coś należy. Cóż, swego czasu było to dość oczywiste. Kopalnia i elektrownia utrzymywały halę sportową, górnicze domy kultury, rozsiane po całej Polsce ośrodki wypoczynkowe. Była orkiestra kopalniana, była elektrowniana, był i klub Turów. Była kasa na koncerty, festiwale, imprezy sportowe. Potem wiadomo, realia gospodarcze się zmieniły i pieniędzy na społeczne zaangażowanie zrobiło się jakby mniej. Decydenci grubą krecha odcinali kolejne aktywności i dofinansowania. Ale koszykarski klub przez lata wciąż był. Tam na górze wiedzieli, że można poprzez niego lepiej spozycjonować marketingowo i wypromować markę BOT a potem PGE, można zaszczepić ludziom poczucie dumy z osiągnięć lokalnej drużyny, można sprawić, żeby się identyfikowali z klubem, miastem i regionem, dla którego tak ważnym czynnikiem sprawczym jest energetyczny gigant.
Dzisiaj, w czasach gdy wojujemy z Czechami o prawo wydobywania węgla, a z Unią o prawo do jego spalania, taka identyfikacja, takie rozbudowane również o sport więzi społeczne mieszkańców z koncernem byłyby jak znalazł, byłyby cennym argumentem na stole każdych negocjacji.
Tyle że w 2015 roku były wybory parlamentarne, na mocy których zwycięska partia desygnowała do spółek skarbu państwa matołków, którym się wydawało, że pozjadali wszystkie rozumy. Tu u nas zgnoili klub, bo im się z Platformą kojarzył. Nie z kibicami, nie z fantastycznym sportem, nie z boiskami pełnymi młodych zapaleńców basketu, nie z budowaniem więzi lokalnych, nie ze społeczną odpowiedzialnością biznesu, ale z Platformą. No i wykonali zadanie celująco. Fakt, sami też zostali przez towarzyszy zgnojeni, ale to już inna bajka.
Teraz więc, choć smutno, że z koszykarskiej potęgi zostały tylko zgliszcza i tak się należy cieszyć, że PGE wróciło po rozum do głowy, że sypnie kilka groszy i da sobie poprzez klub i drużynę możliwość ponownego zaprzyjaźnienia się z mieszkańcami miasta i regionu. Bo bez tego, to sobie można pieczarki w stodole hodować, a nie budować potężny koncern energetyczny oparty o coraz bardziej (stety lub nie) kontrowersyjne technologie węglowe.