Nie jestem nieomylny. Nikt nie jest. Nawet jeśli tak o sobie myśli. Sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej też nie są. Starają się. Mają ku temu narzędzie, które nazywa się prawo. Ale przecież tysiące lat ludzkiej cywilizacji pokazują, że i prawo można interpretować na wiele sposobów. Podejmując decyzję zabezpieczającą w sprawie pozwu Czechów przeciwko kopalni Turów, sędziowie TSUE przyjęli właśnie jedną z interpretacji. To tylko mój domysł, ale myślę, że kierowali się jednak dobrem. Tym widzianym szeroko, znacznie szerzej, niż przez okienko w kasie podczas odbierania górniczej wypłaty. Bo woda jest dobrem, bez którego nie da się żyć. Bez węgla... owszem. Nie wzięli jednak sędziowie TSUE pod uwagę, że dla ludzi kopiących węgiel i przetwarzających go w prąd, dobrem znacznie większym jest właśnie ów węgiel i prąd, bo dają im bezpieczeństwo ekonomiczne, bo pozwalają normalnie żyć. Woda jest dla nich tak powszechna, tak łatwo dostępna, że aż niezauważalna. Ale czy tak samo byśmy myśleli, gdyby nagle pojawił się problem z jej dostępnością?
Tak czy owak, sędziowie (gdzieś słyszałem, że to była jedna sędzina z Hiszpanii, ale pozostańmy jednak przy liczbie mnogiej) posługując się własną interpretacją prawa i pojęcia dobra podjęli decyzję. Z punktu widzenia nas - żyjących na trójstyku granic niesłuszną i niesprawiedliwą. Już to pisałem, nikt nie jest nieomylny. Uważam jednak, że tak jak każdy ma prawo do popełniania błędów, tak każdy myślący człowiek powinien starać się przewidywać skutki swoich decyzji, w tym także błędów. A już tym bardziej sędziowie. W tym wypadku chyba jednak nie przewidzieli konsekwencji, bo po prostu nie chce mi się wierzyć, że antycypując, godzili się na to wszystko, co teraz wydarzy się na polsko-czesko-niemieckim pograniczu.
Konsekwencje ich decyzji już nabierają pędu i zaczynają narastać niczym śnieżna kula. Zaczyna się od niewinnych, niby dowcipnych, karteczek na witrynach sklepów z głupim hasłem „Czechów nie obsługujemy - ps. krecik to cwel". Ciekaw jestem, czy ten, kto to wywiesił, chciałby pojechać choćby do Liberca, czy do Goerlitz i przeczytać na drzwiach: Polaków nie obsługujemy. Historia pokazuje, że podsycanie ksenofobii, tworzenie podziałów na tle narodowościowym, religijnym, czy rasowym zawsze źle się kończy. Przykładów bez liku, pierwsze, które przychodzą mi do głowy to getta dla Żydów podczas hitlerowskiej okupacji Polski, czy choćby ostatnie wydarzenia w Jerozolimie, gdzie zabulgotał wrzący od lat konflikt Palestyńsko-Izraelski. Ta mała, głupia karteczka na sklepowych drzwiach to taki pierwszy, niby niewinny, ale już bilecik na rozpędzający się tramwaj transgranicznej nienawiści. Już nim jedziemy. Już przed Urzędem Miasta i Gminy w Bogatyni nie ma flag Unii Europejskiej, już organizowane są protesty na rondzie w Porajowie mające na celu pokazanie, jak bardzo nie zgadzamy się z decyzją TSUE, ale i jak bardzo zaczynamy nie lubić sąsiadów, którzy chcą nam zrobić kuku. Już rządowa telewizja w każdym wydaniu swojego propagandowego dziennika jątrzy i wylewa jad, już widzi spisek niemiecki, już pokazuje winnych, już wtłacza do głów ludziom hasło - krzywdzą nas! Już podnoszą się głosy, że Trybunał Sprawiedliwości nie ma kognicji do rozpoznawania naszych polskich spraw. A czy od tego aby nie pozostaje już tylko jeden krok, jeden przystanek - trzymając się tramwajowej retoryki - do polexitu, do wystąpienia Polski z Unii Europejskiej?
Postanowienie TSUE to woda na młyn tych, którzy o tym marzą, tych którym bliższe są porządki białoruskie i putinowskie, niż europejska demokracja i praworządność. Z tej perspektywy decyzja TSUE była nierozważna, a czego jak czego, ale właśnie rozważności oczekiwałbym od mądrych sędziów trybunału w pierwszym rzędzie.
To pisałem ja, Pawul. Ale ja przecież nie jestem nieomylny. A często wręcz odwrotnie.