Turów Zgorzelec - prawda o upadku klubu
To ja wam powiem, co z tym Turowem. Chyba mam prawo, nie? Związany jestem z klubem od ponad 15 lat. Od 2002 roku zdzieram gardło na wszystkich domowych meczach zgorzeleckich koszykarzy. Miałem zaszczyt zostać zaproszony do współpracy przez nieodżałowanego prezesa ś.p. Zbigniewa Kamińskiego, który wprowadził Turów do ekstraklasy. Pracowałem z Krygierem, Waśniewskim, Michalskim, Łuczakiem, Stachyrą, wreszcie z Kabałą. Wszyscy oni byli (są) według mnie porządnymi ludźmi, problem w tym, że wszyscy oni byli (są) uwikłani w politykę. Bo nie czarujmy się... To, że mamy w Zgorzelcu koszykówkę, że gramy na najwyższym poziomie rozgrywek to polityka. To decyzje polityczne pchają do Turowa potężne pieniądze z państwowego giganta energetycznego. A gdy zmienia się polityczna władza w kraju, zmieniają się władze państwowych spółek energetycznych, to zmienia się też sternik Turowa, który jest sportowym ramieniem jednej z nich i tym samym... partii akurat rządzącej. To oczywiste. Tak oczywiste jak to, że bez koszykówki...
Jezu... Trudno mi sobie wyobrazić to miasto bez koszykówki! Nie mamy zabytków, nie mamy morza, gór pod nosem, nie mamy mikroklimatu, nie mamy wyższej uczelni, nie mamy portu, lotniska, parku narodowego, rezerwatu łosi i stu tysięcy innych walorów stanowiących o atrakcyjności miasta. Mamy za to koszykówkę. To wartość, którą – według mnie – należy pielęgnować. Bez niej będziemy zapyziałą dziurą z archiwalnymi artykułami wyrzucanymi przez google o granicy, przemycie wódy, narkotyków, kradzieżach samochodów Niemcom i gangsterce. Dlatego martwi mnie to wszystko, co w ostatnich dniach napisano i powiedziano o Turowie Zgorzelec. A wszystko przez... no właśnie… także politykę.
Bo kiedy rządził w kraju Sojusz Lewicy Demokratycznej... Turów kojarzony był z SLD. Rządziła Platforma, był kojarzony z Platformą. Teraz rządzi PiS... I tu jest właśnie pies pogrzebany! PiS tak bardzo chce być inny od Platformy, że zdecydował się na organizacyjno-prawną woltę o jakiej w sporcie dawno nikt nie słyszał. Wiadomo było, że po rządach Platformy w klubie zostały długi. Co więc robi PiS? Wszystko, żeby się od nich odciąć, żeby w Polskę poszedł przekaz - to nie my zadłużyliśmy Turów, to oni. My chcemy koszykówkę w Zgorzelcu ratować i zrobimy co trzeba, żeby tak się stało. I co robią? Chcą wygasić KKS Turów Zgorzelec S.A. i powołać nową spółkę KS Turów S.A. żeby w ten sposób od długów poprzedniczki się odciąć. To skomplikowana prawnie procedura, więc żeby zyskać na czasie i uspokoić nastroje wśród kibiców, KKS Turów Zgorzelec S.A. zgłasza swój akces do gry w PLK w sezonie 2018/19. A potem nagle, tuż przed weryfikacją złożonych dokumentów, swoje zgłoszenie wycofuje. I znów nagle, zaczyna być głośno o tym, że nowa spółka KS Turów wystąpiła do PLK o przyznanie tzw. dzikiej karty, czyli prawa gry w nowym sezonie w koszykarskiej ekstraklasie.
O co w tym wszystkim chodzi? Choć już to padło, powtórzę - najkrócej o to, że PiS chce odciąć Turów od platformerskiej otoczki i od platformerskich zobowiązań. To niebezpieczna zabawa, która wprawdzie oczyści polityczny klimat wokół klubu, ale zaczerni wizerunek koszykarskiego Zgorzelca. Ufajda błotem. Politycznie oczyszczony Turów będzie mógł dostać kasę z zarządzanej przez PIS Polskiej Grupy Energetycznej, jednak wizerunkowo poniesie totalną klapę. Do barw i herbu klubu przyczepią się takie epitety jak kombinatorzy, cwaniacy, czy... oszuści. Będą tak mówić ci, którym KKS Turów Zgorzelec S.A. wisi pieniądze, a KS Turów S.A. ich nie odda, bo przecież nowa spółka została powołana właśnie po to, by zacząć z czystą kartą. Politycznie więc ten manewr może i się opłaca, wizerunkowo to klapa. Nie tylko dla Turowa, ale także dla PGE, która dzięki koszykarskiemu Zgorzelcowi przez lata miała kapitalną reklamę marki i mogła realizować zapisane w swoim kodeksie etyki zadania związane ze społeczną odpowiedzialnością biznesu. A czytamy w nim: „Jesteśmy partnerem społeczności lokalnych. Dbamy o rozwój obszarów, na których prowadzimy działalność biznesową, podnosimy jakość życia społeczności, wspieramy lokalne wydarzenia, zapewniamy miejsca pracy. Wiemy, że nasza działalność wpływa na życie lokalnych społeczności i staramy się być ich partnerem”. I dalej: „Wspieramy lokalne społeczności w takich obszarach jak nauka i edukacja, lecznictwo i ochrona zdrowia, pomoc społeczna, działalność ekologiczna i ochrona środowiska oraz sport, w tym sport dzieci, młodzieży i osób niepełnosprawnych."
Nie ode mnie, co oczywiste, zależą jakiekolwiek decyzje, ale moim skromnym zdaniem, jedynym racjonalnym, logicznym i wizerunkowo korzystnym działaniem byłoby zachowanie ciągłości Turowa platformerskiego i pisowskiego. I w ramach tej ciągłości konsekwentne regulowanie zobowiązań – niemałych przecież - wobec miasta, CSR, zawodników, trenerów i pozostałych wierzycieli. To nie byłby proces szybki i łatwy, ale pozwalałby na zachowanie dobrego imienia klubu, wypracowanej przez lata marki. To byłaby także rękojmia tego, że kiedy znów się zmieni w Polsce polityczna władza, Turów wciąż pozostanie Turowem. A tak, czy jeśli PiS przegra kolejne wybory z Platformą, Kukizem, czy choćby Nowoczesną, a w kasie po sezonie zostanie debet... to czy następni włodarze klubu powinni wygaszać pisowską spółkę i powoływać do życia nową, znów wypinając na wierzycieli swoje cztery litery?
To pytanie retoryczne, na które odpowiedziałem już wcześniej. Dlatego, choć całym sercem jestem za Turowem i trzymam zaciśnięte do białej kości kciuki byśmy zagrali w sezonie 2018/19 w ekstraklasie, to jednak martwią mnie ostatnio podjęte decyzje. I nie boję się o tym powiedzieć, choć wiem, że zabranie głosu w tej sprawie niczego nie zmieni, a może mnie kosztować... Zresztą... zobaczymy w październiku.