Nie sądziłem, że to się może dziać naprawdę. Byłem pewien, że to jakiś fake, jakich ostatnio w sieci mnóstwo. Dlatego, kiedy na profilach moich fecebookowych znajomych zaczęła się wyświetlać grafika przedstawiająca zwycięską pracę w konkursie ogłoszonym przez Ministerstwo Obrony Narodowej na tzw. ławkę niepodległości, zachowywałem wstrzemięźliwość. Nie lajkowałem, nie wyśmiewałem, nie komentowałem. Wynika to zwyczajnie z tego, że jestem nieufny wobec niesprawdzonych, niepotrwierdzonych informacji. Nawet wówczas, gdy informacje z rzeczoną grafiką zaczęły powielać znane i uznane media, wciąż niedowierzałem. Skonfundowany kliknąłem na internetową stronę MON i zdębiałem, zupełnie jak kucharz obiad podając w wierszu Jana Brzechwy o kaczce dziwaczce. To się dzieje naprawdę!
„Komisja konkursowa przyznała nagrodę główną pani Marcie Rosiak z rzeszowskiej pracowni Betonovo za nowatorski projekt ławki pomnikowej."
Nowatorski projekt ławki pomnikowej wygląda tak:
Natomiast w praktyce ów nowatorski projekt ławki pomnikowej wygląda tak:
Próbowałem zrozumieć jakie - bezsprzecznie głębokie - treści zawarła w koncepcie swojej ławeczki pani Marta Rosiak, więc nie zwracając uwagi na bolące oczy i piekące od - głupiego przyznaję - śmiechu zajady, czytałem dalej: „Autorka nagrodzonego projektu podkreśla: - Forma i kolor ławki nawiązuje do czystej kartki papieru, na której zapisane jest ręką marszałka słowo „Niepodległa”. Dlatego ławka jest taka skromna, tą bryłą, tą rzeźbą są ludzie, którzy na niej siadają."
Za swój projekt pani Rosiak skasowała 30 tys. zł. To i tak jednak małe piwo, bo MON na owo "dzieło" wyda w sumie ponad 4 mln zł. Taką kwotą ministerstwo dofinansuje (dofinansowało) 136 samorządów w całej Polsce, które to zdecydowały się ustawić „to to” u siebie na skwerach, w parkach, czy na deptakach. Każdy samorząd mógł się bowiem ubiegać o wspomożenie budowy tego czegoś do kwoty 80 proc. poniesionych kosztów. Ponad 4 miliony zł, które MON mogłoby wydać na śmigłowce, łodzie podwodne, czy co tam jeszcze naszemu wojsku brakuje…!!!
Dobra, na łodzie podwodne czterech baniek nie wystarczy, za tyle to może można kupić co najwyżej pół peryskopu. Ale to wciąż olbrzymia kasa, którą bez trudu udałoby się wydać sensowniej, także z artystycznego punktu widzenia. Ta cała ławka niepodległości autorstwa Marty Rosiak to, według mnie, knot do sześcianu, wyprysk na policzku Giocondy, fiat multipla w salonie lamborghini.
I tak sobie myślę, że nie mają szczęścia panowie ministrowie i działacze PiS do pomników. Dość tu wspomnieć liczne tablice i postumenty ku czci byłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, na których polityk podobny jest… zupełnie nie do siebie, czy choćby kontrowersyjna bryła pomnika smoleńskiego na placu Piłsudskiego w Warszawie. W czym jest problem, się zastanawiam? Czy państwu jedynie prawym i jedynie sprawiedliwym przy wstępowaniu do wiadomej partii ktoś może w momencie wręczania legitymacji, oprócz cojones i zdolności samodzielnego myślenia, wyrywa także z głowy elementarne poczucie estetyki, wrażliwość na piękno tudzież brzydotę i umiejętność odróżniania jednego od drugiego? Ehs...
A już na poważnie (lub prawie poważnie) to jestem zły na burmistrza Rafała Gronicza, że Zgorzelec do konkursu na ławeczkę niepodległości nie wystartował. Bo choć jak już napisałem, pieką mnie od patrzenia na to cudo oczy, to jednak znalazłem dla dzieła pani Rosiak idealną lokalizację. Jej ławeczka niepodległości mogłaby z powodzeniem zastąpić jedno z urządzeń zgorzeleckiego skate parku, które - co tu dużo gadać - są już nieco wyeksploatowane. Ławeczka nadawałaby się tu doskonale, także dlatego, że ma - o czym jeszcze nie wspomniałem - walory multimedialne. Jak pisze MON, „ławeczki mają zainstalowane ładowarki urządzeń mobilnych oraz hot-spot WiFi”, z których zgorzeleccy skaterzy - na bank! - mieliby mega uciechę. Tak więc panie burmistrzu, może jeszcze nie jest za późno, może i my byśmy sobie postawili taką ławeczkę, hm?