Na mocy rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów, PiS postanowił obciąć zarobki samorządowcom. Kuriozum, bo ta obniżka miała być panaceum na wizerunkowe kłopoty rządu PiS, związane z przyznawaniem sobie niebotycznych nagród. Przysłowie: kowal zawinił, cygana powiesili, trafia tu w samo sedno. Cóż, Kaczyński ogłosił - głos ludu, głosem boga (vox populi, vox dei), Morawiecki nie miał wyjścia i obniżkę dla samorządowców podpisał. W ten sposób gasząc jeden pożar, rozniecił kolejny, bo prawdziwe urwanie głowy będą teraz mieli prawnicy wojewodów, którzy będą musieli analizować postawy setek z prawie 2,5 tysiąca rad gmin, że o powiatach nie wspomnę. Bo Morawiecki za rozkazem Kaczyńskiego zrobił obniżkę pensji burmistrzom, wójtom, prezydentom miast, starostom i marszałkom województw. A co zrobiły samorządy?
Spójrzmy na te nasze. W Pieńsku zamiast obniżki, burmistrz dostał podwyżkę. Przed rozporządzeniem "vox populi, vox dei" z 15 maja 2018 zarabiał 9 440 zł brutto, po "obniżce" będzie zarabiał 9 520 zł. Czy to nie są jaja? Wszystko zgodnie z prawem, ma się rozumieć. Ale inne samorządy zastosowały jeszcze inne rozwiązania... W Zgorzelcu na przykład, w Sulikowie, w gminie wiejskiej Zgorzelec, rady gmin, zgodnie z Ustawą o samorządzie gminnym z dnia 8 marca 1990 r., odrzuciły w głosowaniu projekty uchwał obniżające uposażenia burmistrza i wójtów. Mogły? Oczywiście, że tak. Rady gmin nie muszą głosować tak, jak im się każe, są suwerennymi organami samorządu terytorialnego umocowanymi ustawą. Skoro radni uznali, że odrzucają przedłożony projekt uchwały w sprawie zmiany uposażenia gospodarzy gmin, mieli do tego pełne prawo. I niech się teraz prawnicy wojewody martwią jak do tego jeża podejść.
Tym bardziej, że zgodnie z ustawami samorządowymi, rada gminy (ale też powiatu i województwa) jest organem kontrolnym wobec wójta, burmistrza (starosty, marszałka województwa) i to rada ma prawo oceniać, czy dany samorządowiec właściwie realizuje zarządzanie jednostką samorządu terytorialnego i czy wypełnia pokładane w nim nadzieje, a tym samym, czy zasługuje na pensję, którą rada przyznała mu na początku kadencji, czy też należy ją obniżyć lub podwyższyć. W Zgorzelcu doszło również do swego rodzaju kuriozum - burmistrz Gronicz przygotowując zgodnie z rozporządzeniem premiera projekt uchwały o obniżce swojej pensji prosił radnych o jej przyjęcie, bo jak powiedział na sesji, nie chce być przedmiotem dyskusji o motywach swojej pracy, a jej ocenę pozostawia właśnie radnym i mieszkańcom. I radni zagłosowali - zgodnie ze swoim mandatem i sumieniem - i uznali, że swoją pracę wykonuje dobrze, a zatem za dobrze wykonywaną pracę nie może być karany obcięciem wynagrodzenia. Tak samo zresztą uznali radni w wielu innych samorządach, we wspomnianym już Sulikowie, czy gminie wiejskiej Zgorzelec, a w skali kraju można pewnie mówić o setkach, jeśli nie tysiącach podobnych sytuacji. I powstał pasztet. I mamy zonk!
Tak się właśnie kończy przyjmowanie przez rządzących głupiego prawa. Byle szybko, byle jak, byle się przypodobać prezesowi. Ustawy powstają na kolanie, często w kilka godzin przechodzą pierwsze, drugie czytanie, trafiają do senatu i stamtąd równie szybko do podpisu do prezydenta, a jemu - jak wiadomo - ręka rzadko drży. Nowelę ustawy o IPN pierwszy obywatel Najjaśniejszej podpisał jeszcze tego samego dnia, w którym została uchwalona i to będąc w trakcie zagranicznego wyjazdu. Podobnie premier Morawiecki... robi, co mu prezes, szeregowy poseł Kaczyński każe. Żenua...
Teraz sekretarka posła Kaczyńskiego będzie zarabiała więcej, niż prezydenci Wrocławia, Poznania, Krakowa, czy Gdyni. Naprawdę tego chcemy? Naprawdę będzie nam się podobało, że człowiek zarządzający gminą, czy miastem, rozporządzający budżetem sięgającym kilkunastu, kilkudziesięciu, czy kilkuset milionów (a w przypadku wielkich miast mowa nawet o miliardach zł) ma zarabiać tyle, co - nikomu niczego nie ujmując - kierowniczka Lidla? Czy w ten sposób mamy budować kompetentny, sprawny samorząd? Czy w ten sposób mamy budować silne państwo? Czy w ten sposób zachęcimy mądrych, wykształconych ludzi, żeby rozpoczynali kariery zawodowe w samorządzie? Ci mądrzy, ci wykształceni nam z samorządów uciekną, choćby do przemysłu, bo tam zarobki lepsze. Przykład? Proszę bardzo: W kampanii wyborczej do samorządu w 2014 roku na burmistrza Zgorzelca kandydował Sławomir Zawada. Przegrał z Groniczem. Myślicie, że wystartuje jeszcze w wyścigu o posadę gospodarza miasta, gdy jego zarobki w PGE GiEK S.A. wyniosły w 2017 roku 1 211 631 zł (milion dwieście jedenaście tysięcy sześćset trzydzieści jeden złotych), czyli ponad 100 tys. zł miesięcznie? Prędzej mi tu… kaktus wyrośnie...